środa, 27 marca 2013

BELIEVE TOUR IN POLAND

Nawet nie wiecie jaki wielki i szczery uśmiech na twarzy towarzyszy mi przy pisaniu tej notki. Przez ostatnie kilka lat wyobrażałam sobie moment kiedy będę mogła powiedzieć, że go zobaczyłam na żywo i że byłam na jego koncercie. To wszystko co się tego dnia działo, to po prostu magia i abstrakcja i ekstaza. Ciężko przelać to wszystko na papier. Przynajmniej w jakimś stopniu postaram podzielić się z wami moimi przeżyciami i emocjami, które mi wtedy towarzyszyły... i towarzyszą dalej!
Podróż do Łodzi minęła mi dość szybko. W prawdzie mówiąc, to te pięć godzin drogi minęły mi jak jakieś dwie. Pod areną byłam z Pinką i Martyną bodajże o godzinie 17:30. Od razu po wyjściu z samochodu ze łzami w oczach zaczęłam biec w stronę wejścia do areny (podobno niektórzy widzieli jak biegłam haha). Nie mogłyśmy znaleźć swojego wejścia... ugh. Po długim krążeniu pod areną, okazało się, że wejście do naszego sektora jest z tyłu. Czekając na wejście do areny poznałam kilka fanek, a także rozdałam naprawdę mnóstwo serduszek. Pod areną dosłownie krzyczałam "Kto nie ma serduszka, niech podejdzie do mnie!". Mnóstwo osób brało serduszka, nawet starsze panie! Przed samym sprawdzeniem biletów ochroniarz powiedział "Mam nadzieję, że macie legitymację." W ciągu sekundy zrobiło mi się bardzo gorąco.... bo legitymacji to ja nie wzięłam. No ale chwała Bogu, nikt nie sprawdzał ufff!    Dobra, sytuacja opanowana! Bilety sprawdzone, teraz tylko wejść do sektora i się dobrze bawić! Ledwo co znalazłam do niego wejście, a zaczepiła mnie Belieberki, które od razu skojarzyłam! Zamieniłyśmy kilka słów i w końcu weszłyśmy na te upragnione miejsca. Już prawie znalazłyśmy miejsca, a tu kolejne Belieberki do nas biegną! Yay! Kiedy już miałyśmy zamiar usiąść na swoje miejsca, to zauważyłyśmy, że nie trzeba koniecznie być na swoich miejscach, bo można też stać przy barierce. No i zaczął się support Honey. Co jak co, ale Honka naprawdę dała czadu! Zdecydowanie rozgrzała publiczność i nas wszystkich "rozbujała". W międzyczasie supportu stanęłyśmy obok wejścia na M&G. I wiecie co? Widziałam tam ochroniarza | menagera trasy - Kennyego Hamiltona! Normalnie wtedy to myślałam, że umrę! Trochę tam postałyśmy, a potem trochę poddenerwowałam ochroniarza, który pilnował wejścia i powiedział, że zaraz mnie wyprowadzi z areny... aha. Widziałam mnóstwo znajomych twarzy wychodzących z M&G. Widziałam m.in. dziewczyny z Local Heroes, Damiana Skoczyka (niemiły i bez uśmiechu), Kwiatka i piosenkarkę Margaret. Jak zobaczyłam Margaret to się na nią wręcz rzuciłam. Od razu i bez żadnego wahania podeszłam do niej i powiedziałam jej jak ją cenię i szanuję. Powiedziałam jej, że jestem jej wielką fanką od wakacji, śpiewałam jej piosenki na apelu w szkole, a także że jej nowy teledysk to mistrzostwo świata. Stojąc przy barierkach widziałam, że ochroniarz "z przymrużeniem oka" wpuszczał dużą ilość osób na miejsca Diamond Circle... za darmo! Miałam już z Pinką iść, ale stwierdziłyśmy, że jak stanie przede mną jakiś wielkolud, to nici z oglądania Justina, więc zostałyśmy na trybunach. Nie ukrywam, że teraz żałuję, no ale. Jak wspominałam, cały czas stałyśmy przy barierce i miałyśmy odlotowe miejsca..... dopóki nie kazał nam pójść na swoje miejsca kolejny ochroniarz. No i wtedy w końcu (!) poszłyśmy na swoje miejsca, które pisały na naszych biletach haha! No to czas na koncert Justina. Krzyk, płacz, ryk. Nawet nie wiem co mam napisać o tym koncercie. Tam po prostu trzeba być i trzeba to po prostu zobaczyć na własne oczy. Nie potrafię dobrać słów, które opiszą ten koncert. Zostaje mi tylko napisać "asdfghjklasdfghjkklkjfsdfl". Każdy ułamek sekundy tego koncertu był dla mnie jak świętość. Ten koncert to podsumowanie 3 lat wspierania Justina. Ten koncert to także podsumowanie walki o spełnienie marzeń. Podczas piosenki Beauty And A Beat zeszłyśmy z naszego sektora i poszłyśmy obok ograniczonej widoczności, bo tam było wejście na backstage. Jak się domyślacie, chciałyśmy zobaczyć OLLG i "jak to wszystko wygląda". Niestety OLLG nie zobaczyłyśmy, ale za to (chyba) widziałyśmy kobietę, która ja wybrała! Stojąc tam widziałyśmy również babcię i dziadka Justina. Wtedy do był dla mnie kolejny szok. Piękny widok zobaczyć uśmiechniętych i dumnych dziadków Justina, którzy oglądali jego koncert z wielką radością i dumą. Piękny widok. Po dwóch godzinach koncert się skończył. Wtedy to ja myślałam "Jak to koniec? Ja myślałam, że minęło jakieś 5 minut dopiero!". Powoli zaczęłyśmy opuszczać arenę. Pod areną spotkałyśmy naprawdę mnóstwo belieberek. Naprawdę wielkim zdziwieniem było dla mnie to, że te dziewczyny mnie znały. Podchodziły, rozmawiały... super! Jedna z belieberek była tak kochana, że DAŁA DLA MNIE I DLA PINKI NITKĘ Z CZARNEGO RĘCZNIKA JUSTINA. Po prostu szok! Na dniach włożę tą nitkę w jakąś ramkę. Prawie jak relikwia haha! Potem poszłyśmy pod tourbusy i widziałyśmy kilku tancerzy Justina. Kiedy już miałyśmy wracać do samochodu z areny (dokładniej to z dolnego wyjścia) wychodziła Honey. Machałyśmy do niej i spytałyśmy się czy możemy zrobić sobie z nią zdjęcie. Ona powiedziała, że niestety nie ma jak do nas podejść. My już chciałyśmy wracać do samochodu, a ona że jednak podjedzie do nas. Cyknęłam sobie zdjęcie, powiedziałam jej, że jestem jedną z osób, które będą na jej płycie, a także pogratulowałam świetnego show. No i czas wracać było do domu...
Jeny. Nigdy nie zapomnę tego dnia. Pomimo tego, że nie było okazji zobaczenia z bardzo bliska Justina czułam się jakby ten koncert był stworzony tylko dla mnie. Tyle emocji, tyle płaczu, tyle krzyku. Każda piosenka, każdy taniec.... po prostu perfekcyjnie. Po tym koncercie, to ja go kocham jeszcze bardziej....a nie.... stop..... przecież to niemożliwe...
Zdjęcia są średniej jakości, ale sam fakt, że są to zdjęcia MOJE i PINKI to po prostu duma mnie rozpiera! MOJE MOJE MOJE MOJE MOJE MOJE MOJE MOJE MOJE MADE BY ME AND PINKA


NEVER SAY NEVER AND BELIEVE
a no i Justin, do zobaczenie 23 kwietnia w Szwecji!!!

43 komentarze:

  1. Jaki miałaś sektor? Czy z ograniczonej widoczności dobrze widać?

    OdpowiedzUsuń
  2. Dotarłam pod Atlas Arenę ryczę, smarkam, drę się - wszyscy się gapią na mnie jak na wariatkę ale oki doki :D Weszłam do Areny... dup na podłogę i ryczę (prosto przed kamerą której nie zauważyłam waląc się na podłogę). Jak dobiegłam do Golden Circle to znowu położyłam się na podłodze i zaczęłam ryczeć jak nieogar jakiś. Ja pół koncertu przepłakałam :( Literalnie ! Serce waliło mi 3039324728658 razy mocniej kiedy zaczął śpiewać "She Don' t Like The Lights" ❤ A podczas "Be Alright", "Fall" i "Never Say Never" tak mocno płakałam, że jakaś kochanaaaa ♥ Belieber zaczęła mnie pocieszać, dała mi chusteczkę i mówiła żebym już nie płakała.
    Cała byłam zapłakana, oczy mi napuchły od płaczu a potem mi się tak słabo zrobiło, że prawie zemdlałam ale napiłam się wody i mi przeszło... "Z perspektywy czasu" żałuję jednak że nie zemdlałam hahaha :D
    Nigdy tego koncertu nie zapomnę ! Dalej się z tego nie mogę otrząsnąć. To był najlepszy wieczór mojego życia ❤ Spełniło się moje największe marzenie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. ojeju bardzo Ci zazdroszczę,ale na następny koncert muszę jechac!!! super zdjęcia :)) pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. widać, że się świetnie bawiłyście!:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Widzę, że było na prawdę ciekawie... świetne zdjęcia ;)
    Pozdrawiam i zapraszam

    OdpowiedzUsuń
  7. Justin <3333
    Powiem ci ,że płakałam dla tego ,że nie mogłam być tam z wami.

    OdpowiedzUsuń
  8. Pali, jak się nazywasz na twitterze? :)

    OdpowiedzUsuń
  9. kilka moich koleżanek było na tym koncercie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. i wreszcie spełniło się Twoje marzenie :) super

    OdpowiedzUsuń
  11. Moja koleżanka też była na koncercie :3

    OdpowiedzUsuń
  12. Jezus , tak bardzo zazdroszczę, mialam jechac ale za chiny nie mialam z kim :(

    OdpowiedzUsuń
  13. Każdy koncert podziwianej przez nas gwiazdy to niezwykłe przeżycie :) Fajnie, że udało Ci się już tego doświadczyć.

    OdpowiedzUsuń
  14. wow, aż miło się czytało! ;) naprawdę Ci zazdroszczę. ile dałaś za bilet? :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ale się to fajnie czytało to co napisałaś! Mimo tego, że nie słucham Justina to aż mi sie w oku łza zakręciła jak to czytałam :) Fajnie, że spełniłaś swoje największe marzenie! :)

    OdpowiedzUsuń
  16. o no to super, że spełnilas swoje marzenie i tam bylas:)

    OdpowiedzUsuń
  17. super się czyta tę notkę :) świetnie że spełniłaś marzenie i nie ukrywam trochę ci zazdroszczę :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Gratulacje, super zdjęcia.
    Honey <333

    OdpowiedzUsuń
  19. Zazdroszczę ; ) W sumie za nim nie przepadam , ale chciałabym zobaczyć angielską gwiazdę na żywo : ) ObserwujemY ?? Bo ja już : * POZDRAWIAM ! < 3

    OdpowiedzUsuń
  20. no to widzę było grubo i to bardzo! :) nie przepadam za taką muzyką, ale miło popatrzeć, że fajnie się bawiłaś :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie jestem jego fanką, więc nie będę się za bardzo wypowiadać, ale ciekawi mnie jedna sprawa: chodziły plotki, że wyprzedali wszystkie bilety, a potem widziałam reportaż w którym prezenterka mówiła, że zostało sporo wolnych miejsc. Rzeczywiście były te wolne miejsca?

    OdpowiedzUsuń
  22. Nawet nie wiesz, jak dobrze wiem co czujesz :)

    OdpowiedzUsuń
  23. No i chciałam tak bardzo bardzo jechać , i dupa! :C

    Ale pozytywne zdjęcia :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Sama byłam wraz z koleżanką , było świetnie, dzień nie do zapomnienia, coś wspaniałego, chciałabym przeżyć to jeszcze raz heh :)

    U nas również relacja, także zapraszamy, jeżeli masz ochotę : thisismyrealstyle.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Zazdroszczę. Chciałabym tam pojechać. ;) Obserwuję. ;3
    www.lolowata-marika.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  26. fajnie by bylo tam pojechac na ten koncert ! :D


    Wesolych Swiat !!

    OdpowiedzUsuń
  27. ja tam go nie slucham, ale super, ze tak fajnie spedzilas czas:)

    OdpowiedzUsuń
  28. spełnione marzenie - czas na kolejne <3

    OdpowiedzUsuń
  29. Sulligent rosacea treatment

    Visit my web page; Atkinson rosacea specialist

    OdpowiedzUsuń