Hej!!! W końcu do was tutaj piszę! A do napisania jest dosyć sporo... Jak już trąbiłam wam tutaj na blogu przez ostatnie kilka miesięcy - 23/04 poleciałam do Szwecji. Głównym celem wyjazdu był koncert Justina.
A więc z samego rana we wtorek pojechałam na lotnisko do Gdańska. Samolot miałam około 10:00, a łącznie z dojazdem autobusowym - około 13:00 byłam już na miejscu, w Stockholmie. Chyba nie muszę wam pisać, że moja ekscytacja całym tym wyjazdem była po prostu nie do opisania. Jeszcze nie dawno na telefonie wyświetlało mi się "200 dni do wyjazdu do Szwecji"... a tu nagle "0 dni do wyjazdu do Szwecji". Kiedy dojechałam już na miejsce, od razu z rodzicami poszliśmy coś zjeść. Potem był czas na zakupy! Nie wyobrażam sobie w Polsce takiej sytuacji, że podczas zakupów podchodzi do ciebie uśmiechnięty pracownik sklepu i mówi ci, że masz fajne legginsy i że widać, że wybieram się na koncert Justina. Szwedzi, a Polacy to dwie inne bajki. W szwedach jest więcej pozytywnej energii i pozytywnego nastawienia do życia. A wracając do zakupów - kupiłam sobie sporo ciekawych ciuchów, które niedługo zobaczycie na zdjęciach w następnych notkach.
Spacerując po mieście podeszliśmy też pod hotel Justina. Fanów było tam po prostu multum. Było tam ogromne zamieszanie. Policja momentami miała problemy z utrzymaniem porządku, bo przy samym hotelu była ulica. Po jakimś czasie pod hotel podjechał dobrze znany fanom tourbus Justina. Na jego widok już mdlałam! Gdy tylko go zobaczyłam, od razu z tatą (który biegał ze mną pod hotelem haha) podeszliśmy pod drugie, tylne wejście hotelu. Spotkałam tam kilka beliebers z Polski! Po dość długim czekaniu stwierdziłam, że nie warto już czekać, ponieważ była to już gdzieś godzina 17:00, a o 17:30 moje bilety były wpuszczane na arenę, a przecież trzeba jeszcze tam dojechać.
No i w końcu przyjechaliśmy do miasteczka Globe, w którym znajdowała się arena w kształcie kuli golfowej. Wtedy to już dostawałam szału, bo nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę! Że ja naprawdę zobaczę Justina po raz drugim w moim życiu. Szukając swojego wejścia, omijałam kilometrowe kolejki na arenę. Wtedy to sobie myślałam "uuu.... to pewnie sobie trochę pod tą areną poczekam...". Znalazłam swoje wejście, a tam dosłownie kilka osób stoi. Myślę sobie "wow!". Takie to są właśnie zalety biletu VIP - nie ma kolejki haha! Przed samiuteńkim wejściem nie ukrywam, że miałam lekkiego stresa, ponieważ na arenę wchodziłam sama - inny kraj, inny język, inni ludzie. Kiedy już wyznaczyli mi moje miejsce to zaczęłam biec do areny z prędkością światła. Uf! W końcu! Jestem na arenie, mam swoje miejsce, nie zgubiłam biletu... teraz tylko czekać na koncert! Obok mnie siedziały dwie dziewiętnastoletnie dziewczyny, z którymi szybko nawiązałam kontakt. One również były bardzo serdeczne i miłe. Ni z gruszki ni z pietruszki komplementowały moje długie włosy! Niestety, ale podczas czekania na koncert, z minuty na minutę czułam coraz większe zmęczenie. No ale co się dziwić - od rana na nogach, samochód, samolot, zwiedzanie... nic dziwnego, że prawie tam nie zasnęłam. Z nudów zaczęłam przyglądać się mojemu biletowi.... WHAT DA FCK. Czemu na moim bilecie pisze, że ma Sapphire VIP skoro zakupiłam EMERALD VIP?! Szybko cofnęłam się do punktu wejścia na arenę i zestresowana, wystraszona powiedziałam wszystko ochroniarzowi. On od razu mi uwierzył i zaczął działać. Widział, że jestem bardzo wystraszona i zła. Bez żadnej dyskusji i marudzenia, dał mi mój prawidłowy bilet. Hmmm.... ciekawe czy w Polsce też by mi od razu uwierzyli, nie sądzę. Stwierdziliby, że kłamię. No ale wracając do tematu... ponownie z prędkością światła pobiegłam szukać moich miejsc. Uf! Uf! Udało mi się! Teraz to już jest lepiej niż najlepiej! Miejsca mam prześwietne, mam dwie torby z gadżetami Justina - tylko brakuje Justina na scenie. Czekamy, czekamy. Pora na support. Jakiś czterech małolatów śpiewających z playbacku, którzy dość ciekawie tańczą - tyle na temat, co się tu o nich mam więcej rozpisywać. No i tak czekałam (i zasypiałam) do 21:00. Odliczanie do koncertu czas start! Jeny! Za 10 minut zobaczę Justina! Wow! Co za pobudzenie, kompletnie zapomniałam o moim zmęczeniu! Jeny! Została ostatnia minuta do koncertu! Jeny! Ryczę! Płaczę! Krzyczę! No i zaczęło się Believe Tour. Gdybym miała opisywać wszystkie moje emocje towarzyszące mi podczas każdej piosenki, to prawdopodobnie tą notkę skończylibyście czytać jutro. Koncert był cudowny. Justin mnóstwo się uśmiechał. Śpiewałam razem z Justinem każdą piosenkę i tańczyłam jego układy taneczne haha! Piękny widok zobaczyć polską flagę na przeciwko Justina w jakimś trzecim rzędzie. Byłam z tego naprawdę bardzo dumna. Justin na koncercie wyglądał na wesołego i dość wypoczętego. Ledwo co się rozkręciłam, a tu już koncert zaraz dobiega końca. Aha?! Jak to? Przecież ja dopiero co czekałam na ten koncert, a tu już koniec? Z całej tej ekscytacji zapomniałam napisać do rodziców, że koncert zaraz się kończy. Wychodząc z areny miałam całkowicie zatkane uszy i bardzo bolące stopy, auć! No i musiałam pod areną czekać jakieś kilkanaście minut na rodziców. Czułam się jak takie małe dziecko, którego zapomnieli odebrać rodzice z przedszkola. Kiedy już po mnie przyszli, kierowaliśmy się w stronę mieszkania naszych znajomych. Kiedy już doszliśmy, zobaczyłam, że moje zdjęcie OLLG z koncertu znalazło się na najpopularniejszej na świecie stronie z newsami o Justinie. Wow! Mój telefon w tamtym momencie kompletnie się nie zgaszał. Dostawałam mnóstwo miłych, ciepłych wiadomości od innych fanów. Położyłam się do łóżka z bolącymi stopami i wielkim uśmiechem na twarzy.
Następnego dnia rano już nie było nas w domu. Szkoda było tracić czasu, więc od rana działaliśmy. Spacerowaliśmy, zwiedzaliśmy i chodziliśmy po sklepach. Sztokholm naprawdę zrobił na mnie ogromne wrażenie. Jeśli czytacie mojego bloga już długi czas, to dobrze wiecie, że nie lubię normalności i zwyczajności. Sztokholm to zdecydowanie miasto, które do mnie pasuje. W tym mieście nie istnieje coś takiego jak monotonia czy przeciętność. Każda osoba napotkana na ulicy żyje w innym, kompletnie odrębnym świecie. Ciekawym i interesującym zjawiskiem było dla mnie było zobaczenie sześćdziesięcioletniej kobiety z martensach, słuchawkach, kawą w ręku i ipadem, która mówi twojemu tacie, że jego córka ma świetną torebkę! Stockholm zrobił na mnie ogromne wrażenie.
Chętnie bym odwiedziła jeszcze raz to miasto. A wracając do planu dnia... zakupy, zwiedzanie i robienie zdjęć. Po południu Kenny Hamilton - z teamu Justina napisał, że będzie w sklepie Gstar. Mój tata wiedział gdzie jest ten sklep i postanowiliśmy tam pójść. Myślałam, że będzie tam jakieś kilkanaście osób, a tu bum. Sklep był specjalnie zamknięty, a przed sklepem było setki fanów. Ja z moim tatą dopchałam się pod samą szybę. Zobaczyłam Kennego i zobaczyłam Alfredo Floresa. Nie mogłam w to uwierzyć! Nie łatwo jest zobaczyć gdzieś Freda, bo jest on w tej chwili tak samo rozpoznawalny jak Justin. Jeny! Tak się tam trzęsłam, że po prostu!! Po jakimś czasie wyszli oni ze sklepu i "wskoczyli" szybko do samochodu. Udało mi się być przy szybie ich samochodu i przez szybę zobaczyłam Alfreda! Yay! Tak naprawdę, to dalej w to nie wierzę. Coś pięknego pod trzech latach zobaczyć Justina, Alfreda, Kennyego. Na żywo są jeszcze bardziej perfekcyjni!!!
No i powoli czas już jechać na prom. W drodze na prom spotkała mnie mała niespodzianka, bo zobaczyłam tourbusa Justina. No ale po tym przyszedł czas na powrót promem do Polski. Powrót był dość przyjemny i bardzo szybko zleciało mi te 16 godzin na wodzie. Kolejnego dnia o 15:00 trzeba było już się obudzić i powrócić do rzeczywistości, monotonności i rutyny. Podsumowując: były to cudowne dwa dni, dzięki którym spełniło się kolejnych kilka marzeń!
BELIEVE & NEVER SAY NEVER
Swietna przygoda :) dodalabys zdjęcie zawartości takiej torby z gadżetami? :)
OdpowiedzUsuńnaszyjnik, kalendarz, szalik, zakladka, breloczek no i torba. - nic specjalnego
UsuńMiałaś świetny widok na scenę ! Cieszy mnie że Justin sie uśmiechał podczas koncertu :') i że ty też się dobrze bawiłaś ! ;D Reprezentacja Polski mus być, haha.
OdpowiedzUsuńJej... na prawdę tęsknię za Believe Tour.
P.S Tą kurtkę też kupiłaś w Sztokholmie ? Jaki sklep ? Jest prześwietna ! ♥
kurtka sh
UsuńAle szczęściara. Tylko pozazdrościć.
OdpowiedzUsuńA czym się różniły te dwa bilety VIP? Te nazwy xd
OdpowiedzUsuńSapphire - miejsca naprzeciwko sceny
UsuńEmerald - miejsca bardzo blisko sceny
co bylo w tej torbie co dostalas ?
OdpowiedzUsuńZrobisz następny post o tych wszystkich ubraniach co kupiłaś. ? I przy okazji gratuluję Ci tak udanych 2 dni . :)
OdpowiedzUsuńjej jak zazdroszcze 2 koncerty JB <33 omg
OdpowiedzUsuńja bylam na jednym ale mialam bilet golden circle i troche zaluje ze sie nei wkradlam na mg bo stalam pod samymi barierkami moglam poprosic dziewczyny zbey mnie podrzucili i bylabym pod samiutka scena ale i tak bylo blisko moze 20 metrow od sceny <33
pozazdrościć tylko :D
OdpowiedzUsuńale w sumie pewnie spore koszty takiej wycieczki:/
niestety............ :/
Usuńn to fakt pozazdrościć tylko :)) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńA skad ta czerwona torebka? Szukam takiej czarnej :)
OdpowiedzUsuńdeezee.pl
UsuńPali, gratuluję i cieszę się razem z Tobą kochana! Wiem, co czujesz, oj wiem! :) <3
OdpowiedzUsuńahhhhhhhhhh byłam na koncercie w Łodzi ale chyba to sie nie może z tym równać ale i tak warto bylo <3
OdpowiedzUsuń#OnlyNeedToBelieve
skąd masz tą kurtkę lub bluze z ostatnieo zdjecia z promu ? bo świetna
OdpowiedzUsuńJak wspominalam wyzej - jest z lumpeksu
Usuńjak zostałaś ollg?
OdpowiedzUsuńHAHAHAHAHHAAH CZY JA O CZYMŚ NIE WIEM HAHAHAHHAHAAHHAHA
UsuńŚwietne zdjęcia, widzę że ciekawie się miałaś ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam
świetne buty, gdzie kupiłaś? ;>
OdpowiedzUsuńWhat a material of un-ambiguity and preserveness of valuable
OdpowiedzUsuńexperience on the topic of unpredicted emotions.
Feel free to surf to my web site; киев цюрих прямой рейс
Ty dwa razy byłaś na koncercie Justina, a ja zero i pewnie nigdy Go nie zobaczę :C
OdpowiedzUsuńżycie jest nie fair, :'C